niedziela, 20 stycznia 2013

"Pieskie popołudnie", reż. Sidney Lumet

Pieskie popołudnie - Dog Day Afternoon

Nieudany napad, udany film


To mój kolejny film w ramach akcji "Obejrzeć wszystko z Alem". Po seansie, gdy już wyszłam z oszołomienia, zaczęłam się zastanawiać, jak mogłam do tej pory żyć nie znając go. Popołudnie warte jest obejrzenia przede wszystkim ze względu na rewelacyjną grę aktorską (Pacino, Cazale), niepowtarzalny klimat (Lumet), trzymającą w napięciu fabułę, ale i dlatego, że sama historia oparta jest na faktach, a pierwowzorem głównego bohatera był Amerykanin polskiego pochodzenia. Dodam, że to historia bardzo niezwykła.

Sonny Wortzik (Al Pacino) wraz z dwoma kumplami napada na niewielki brookliński bank. To miała być czysta, prosta robota, jednak jednemu z nich puszczają nerwy i wycofuje się już na wstępie; Sonny i Sal (John Cazale) szybko orientują się, że ich plan spalił na panewce i zostają otoczeni przez policję. Uwięzieni w budynku wraz z personelem, spędzają kilkanaście nerwowych godzin na negocjacjach. W międzyczasie pomiędzy rabusiami i zakładnikami powstaje nić porozumienia, a nawet sympatia. Szczególnie, gdy wychodzi na jaw, dlaczego Sonny postanowił napaść na bank, a raczej - dla kogo; więcej nie zdradzę, by nie psuć nikomu seansu.

Pieskie popołudnie to połączenie dramatu i kryminału w konwencji thrillera, okraszone dogłębnym studium nad psychiką bohaterów. Na szczególne brawa zasługuje rzecz jasna genialny Al Pacino, odtwórca głównej roli. Moim zdaniem stworzył kreację wybitną (jedną z wielu w swoim dorobku), pełną ekspresji, poruszającą i wręcz hipnotyzującą, a moment, kiedy Sonny przed bankiem wykrzykuje do policjantów i tłumu gapiów: Attica! Attica! Put the fucking guns down!, stał się dla mnie jedną z najlepszych scen w historii kina. Nie mogłabym też nie docenić świetnego Cazale'a, który przez większą część filmu gra wyłącznie twarzą, a to dość karkołomne wyzwanie i niełatwa sztuka; on zrobił to znakomicie.

Co mnie jednak najbardziej uwiodło - duszna, hermetyczna atmosfera, potęgowana przez rozegranie prawie całej akcji w jednym miejscu, co jest charakterystyczne dla filmów Lumeta (podobny sposób budowania napięcia można znaleźć też we wcześniejszych jego obrazach, np. w Dwunastu gniewnych ludziach, Morderstwie w Orient Expressie). Podczas seansu prawie fizycznie czułam zaduch nieklimatyzowanego wnętrza banku, zapach potu i ludzkiego strachu. Jakież było moje zdziwienie, gdy później wyczytałam w sieci, że w rzeczywistości podczas zdjęć było tak zimno, że przed kręceniem każdej sceny aktorzy musieli brać do ust kostki lodu, by widzowie nie widzieli ich parujących oddechów! Trzeba być reżyserem naprawdę wielkiej klasy, aby w zupełnie niesprzyjających warunkach uzyskać taki efekt i całkowicie oszukać widza. Co więcej, Lumet dokonał tego praktycznie bez muzyki, nie licząc piosenki na samym początku, a mimo to napięcie utrzymuje się do ostatniej minuty, nie słabnąc ani na moment.

Spotkałam się z wieloma wypowiedziami internautów, w których narzekają, że w Popołudniu brakowało realizmu, bohaterowie zachowywali się idiotycznie, a sam napad był nieudolny i komiczny. Całkowicie się z tym nie zgadzam, moim zdaniem właśnie realizm jest jednym z najmocniejszych atutów tego filmu. Rabusie zachowywali się idiotycznie? Napad był nieudolny i komiczny? Jak najbardziej! Nie dokonali go przecież fachowcy, tylko para niezbyt rozgarniętych młodych chłopaków, którzy pierwszy raz porwali się na tak poważne przedsięwzięcie! Jednak nie odbiera to filmowi realizmu, a wręcz przeciwnie. Ileż w końcu osób oglądało prawdziwy napad na bank na własne oczy, miało okazję w nim uczestniczyć? Ja nie miałam, ale nie chce mi się wierzyć, że złodzieje to zawsze inteligentni, stuprocentowo opanowani profesjonaliści, z zsynchronizowanymi zegarkami i akcją dopracowaną w najdrobniejszym szczególe, jak np. w Planie doskonałym. Nie wydaje mi się, by holyłódzkie filmy akcji wiernie oddawały rzeczywistość w tym temacie, a chyba z nich właśnie większość z nas czerpie wiedzę o napadach na bank, czyż nie?

Jak wspomniałam na początku, scenariusz Dog Day Afternoon został oparty na autentycznych wydarzeniach. 22 sierpnia 1972 roku John Wojtowicz (pierwowzór Sonny'ego), syn polskich imigrantów, wraz z dwoma kolegami dokonał skoku na jeden z oddziałów Chase Manhattan Bank na Brooklynie. Nie będę zdradzać, jaki był przebieg i wynik napadu, bo jednocześnie zdradziłabym zakończenie filmu. Wspomnę tylko, że po premierze Popołudnia Wojtowicz napisał list do New York Timesa, w którym z rozgoryczeniem stwierdził, iż film wiernie oddaje wydarzenia jedynie w trzydziestu procentach. Z ciekawości prześledziłam w sieci prawdziwą historię i wydaje mi się, że jednak zbieżności było więcej. Zainteresowanych odsyłam do filmu dokumentalnego porównującego fabułę Pieskiego popołudnia z wydarzeniami autentycznymi - Oparty na faktach, znany również pod tytułem Co się zdarzyło w pieskie popołudnie? (Based On a True Story, 2005). Sama dopiero zamierzam go obejrzeć, jednak bez względu na to, jak wiernie Dog Day Afternoon oddał rzeczywistość, nie zmieni się na pewno moje zdania na jego temat.

Ocena ogólna: 5+ / 6

Pieskie popołudnie

Tytuł oryginalny: Dog Day Afternoon
Reżyseria: Sidney Lumet
Scenariusz: Frank Pierson 
Produkcja: USA, 1975
Czas trwania: 124 min. 

1 komentarz:

  1. Są filmy i są aktorzy, którzy mają to coś. Dzięki za przypomnienie tego starocia.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do otwartego i nieskrępowanego wypowiadania się. Wszelkie komentarze są mile widziane - również krytyczne, proszę jednak pamiętać o kulturze wypowiedzi. Komentarze wulgarne, obraźliwe i zawierające SPAM będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...